Na temat tej książki jak mi samego jej twórcy słyszałam różne opinie. Umberto Eco jest znanym włoskim filozofem, pisarzem oraz eseistą wielokrotnie nagradzanym. Bardzo zdziwiłam się, kiedy zaczęłam czytać "Imię róży". Nastawiłam się na filozoficzną rozprawę lub coś w stylu Paulo Coelho. Po książkę Umberto Eco zdecydowałam się za namową wychowawczyni, która bardzo ją polecała. Jako, że postanowiłam sięgać po klasykę, w moje ręce trafiło to dzieło.
Na początku byłam bardzo zdziwiona tematyką tej książki. Nie czytałam opinii w internecie i nie słyszałam o niej nigdy wcześniej, więc przeżyłam szok. Od pierwszych stron uznałam, że to nie jest książka dla mnie. Z małymi przerwami wracałam do niej i o dziwo wciągnęłam się w splot zaskakujących wydarzeń. Autor jako miejsce akcji wybrał opactwo benedyktyńskie gdzieś we Włoszech w czasach średniowiecza. Ogólnie cała książka opowiada o ośmiu dniach z życia klasztoru. Przybywają tam Wilhelm i jego uczeń Adso, aby rozwiązać zagadkę śmierci jednego z mnichów. Akcja szybko się rozwinie i zginie następny mnich. Co jest przyczyną i najważniejsze jak zapobiec następnym ofiarom, bo wiadomo, że to nie koniec. Wilhelm wpadnie na trop pewnej zagadki, której nie powinien rozwiązać.
Czytając książkę poznajemy życie mnichów oraz pomocników mieszkających niedaleko klasztoru, ich zwyczaje, które są często nieetyczne. Autor szerzej opisuje co działo się na świecie w tamtych czasach, jak funkcjonował aparat religijny, jak karano heretyków. Znajdziemy bardzo dużo informacji o inkwizycji, ale też przeczytamy rozważania mnichów na tematy współczesne również dzisiaj, np. o ubóstwie, śmiechu, zbawieniu. Wiele z tych myśli kłóci się z zasadami jakie wyznajemy teraz, jednak należy pamiętać, że to książka o przeszłości, a tak kiedyś myśleli ludzie. Oprócz genialnego wątku kryminalnego, który tworzy akcje książka ma dużą wartość dzięki innym wątkom. Warto przeczytać po to, aby pomyśleć może nieśmiało i delikatnie o wartościach w życiu, zastanowić się nad własną religią, nad działaniem Dobra i Zła. Dużo krytyki dla praktyk w średniowieczu wypływa z tej książki. Nie mi jest dane wypowiadać się nad ważnością hierarchii w Kościele, ani czy wierzący powinni żyć w ubóstwie. Takie tematy od zawsze wywołują kontrowersje i duże zainteresowanie. Autor wyjaśnia czemu tak nazwał swoje dzieło i skąd taki pomysł. Zaciekawionych odsyłam oczywiście do książki. Tych, którzy jeszcze "Imienia róży" nie czytali serdecznie zachęcam, a w szczególności miłośników kryminałów lub pasjonatów historii. Książkę poleciłabym każdemu, jednak wielu ludzi uważa, że powieść o średniowiecznych mnichach musi być nudna i ciągnąca się jak flaki z olejem. A właśnie, że taka nie jest. Na podstawie książki powstał film, nie oglądałam go i raczej nie obejrzę, ale za to z przyjemnością wrócę do wersji pisanej.
To moje pierwsze spotkanie z Richardem Paulem Evansem i na pewno jeszcze nie raz sięgnę po książki tego autora. Pisze on nowoczesnym językiem o współczesnych sprawach, ale przy tym porusza serca i dusze. Próbuje otworzyć oczy swoim czytelnikom na ważne sprawy dotyczące ich samych. Taką literaturę może zrozumieć każdy z nas.
"Doskonały dzień" to historia Roberta Harlana, ale pod tym nazwiskiem może kryć się każdy z nas. Robert stracił pracę. Niespodziewanie. Jego największym marzeniem jest napisać książkę i do tego właśnie pomysłu przekonuje go żona. Inspiracją jest ona sama i jej doskonały dzień z umierającym na raka ojcem. Praca nad książką nie trwa długo, lecz aprobuje cały czas Roberta. Zatracając się w tym co robi powoli oddala się od rodziny. Przechodzi kryzys, kiedy jego książki nikt nie chce wydać. Czekanie jednak przynosi skutek i książka odnosi fenomenalny sukces. Wtedy zaczynają się prawdziwe schody. Jak pogodzić karierę z zobowiązaniami wobec najbliższych? Co powinno być priorytetem w życiu człowieka? Dobre intencje nie są wytłumaczeniem braku czasu. Bo jak wyjaśnić dziecku nagły brak ojca?
Łatwo zapomnieć o tym, co jest najważniejsze z życiu. Patrząc na celebrytów widzimy jakie mają życie prywatne. Może nawet wśród najbliższych widzimy pracoholików lub po prostu ludzi, którzy nie umieją się postawić i tkwią w beznadziejności z nadzieja na lepsze jutro. O to trzeba zawalczyć. Istnieje powiedzenie, że dopiero jak straci się coś najcenniejszego , wtedy docenia się tego wartość. Przed śmiercią ludzie uświadamiają sobie jakie popełnili błędy. Często jest wtedy za późno na naprawienie błędów i odbudowanie relacji. Jednak zdarza się dostać drugą szansę od losu. Taką szanse dostał bohater tej powieści. Ale czy z niej skorzystał? Kto ceni twórczość Evansa wie czego może się spodziewać po tej książce. Dla innych jest to być może świetna okazja by za tropem Roberta odnaleźć radość i cel w życiu.